Na wstępie Matka chciała podziękować Wam za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem i zawarte w nich życzenia zdrowia dla Stasia i pozytywnej energii dla nas - rodziców. To Wasze wsparcie wiele dla mnie znaczy...
Tak jak planowałam, byłam w piątek ze Stasiem u lekarza. Niestety jednak beztroska pani doktor powaliła mnie na kolana - owszem, wyniki nie są dobre, ale są dzieci, które mają dwa razy gorsze... Pani doktor nawet nie obejrzała Stasia "bo po co go budzić?". Ech... Tak więc mamy czekać kolejny miesiąc i właściwie nic nie robić, poza podawaniem 2 leków, które jakoś przez ostatni miesiąc poprawy nie przyniosły... Oj nie, ja nie jestem z tych, które będą czekać aż będzie tylko gorzej... Będziemy więc chcieli umówić się prywatnie do poleconej lekarki - może tam dowiemy się czegoś więcej... Tyle na ten temat, bo nie chciałabym nadmiernie zalewać Was moimi frustracjami.
Podzielę się z Wami za to moimi radościami :) Zarówno piątek, jak i sobota upłynęły mojej rodzince pod znakiem sympatycznych spotkań towarzyskich :) W niedzielę wybraliśmy się do sąsiadów, gdzie Zosia szalała ze starszą o rok Anetką i dostała od niej wieeele dowodów miłości :) My natomiast nadrobiliśmy zaległości w ploteczkach ;) A wczoraj to my gościliśmy naszych przyjaciół i nie mogłabym przemilczeć tu fantastycznych osiągnięć kulinarnych, jakie przygotował dla nas mój P.:) Była zupa z pieczonych papryk i pomidorów, była cudowna Foccacia (ktoś tu wie, skąd inspiracja na te dania ;), była pieczona pierś z kaczki z sałatką z roszponki, pomidorków cherry i żurawiny polanej octem balsamicznym, a na deser moje muffiny marchewkowe :) Niestety zanim pomyślałam o pstryknięciu fotek dla dokumentacji tych cudowności, zniknęły już z talerzy... ;( Było pysznie, sielsko i anielsko ;) Nawet dzieci dostosowały się do tej przyjemnej atmosfery dając nam porozmawiać, przesiedzieliśmy więc w tym miłym towarzystwie od 15 do 22 :)
Kto mnie trochę zna, ten wie, że spotkań i rozmów z ludźmi potrzebuję niczym tlenu... Naładowałam więc akumulatory na tak ponurą, deszczową i samotnie spędzoną z dziećmi niedzielę, bo P. wyruszył nad ranem w podróż służbową. Myślałam, że zabiorę dziś dzieciaki na WOŚP - Zosia miałaby nie lada frajdę z serduszek - ale nic z tego...
Jedynym zdjęciem w dzisiejszym poście niech będzie wizerunek Zosi po spotkaniu z flamastrami ;)
1 miesiąc temu
Nie cierpię takiego podejścia lekarzy :/ też się z takim czymś spotkaliśmy i podziękowaliśmy Pani dr za "współpracę" :/
OdpowiedzUsuńCholerne konowały... ja nie wiem, co się z tymi ludźmi dzieje... sama ostatnio mam przejścia z ginekologami.
OdpowiedzUsuńPopieram zapisanie się do innego lekarza, na pewno nie zaszkodzi, a jest duża szansa że pomoże.
Zdrówka Wam życzę:)
Lekarz już umówiony, także mam nadzieję, że coś mądrego usłyszę...
UsuńNa lekarzy szkoda słów. Wybierzcie się prywatnie, wiem, że to kosztuje, ale zdrowie dziecka i Twój spokój są najważniejsze.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Twój P. to taki mistrz kulinarny, mój potrafi zrobić tosty;)
Koszta przy zdrowiu dziecka to dla mnie najmniej ważna sprawa...
UsuńMój P. jak już zabierze się za gary to czaruje po prostu!
Najgorsze, że do ilu by się nie poszło lekarzy, to każdy stwierdzi i zaleci coś zupełnie innego - znam to, aż za dobrze... I wtedy w rękach rodziców, nieznających się przecież zupełnie na medycynie, pozostaje podjęcie decyzji, którym z tych 'doktorów' zawierzyć.
OdpowiedzUsuńŻyczę mądrych wyborów
yo fakt, towarzystwo i miła atmosfera to to co ludzie potrzebują najbardziej. a jeszcze takie pyszności...mniami:) my w ten weekend bardziej rozinnie tylko we czwórke, ale potrzebowaliśmy tego. spokojnego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńRodzinne weekendy też są cudowne - czasem i my zaszywamy się w naszym mieszkanku i cieszymy tylko sobą, zwłaszcza po dłuższym mocno aktywnym okresie :)
UsuńŁadnie się pomazała :D
OdpowiedzUsuńZdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka
Dziękujemy bardzo!
UsuńZośka jest boska! Nawet taka pomazana! Ba! Taka pomazana jest... Zośką ;) Ja jakoś unikam ostatnio spotkań towarzyskich... Najlepiej mi ostatnio przed monitorem. Znowu się zamykam...
OdpowiedzUsuńMiałaś się otwierać :) Zapraszam kiedyś do Krakowa na kawę ;)
UsuńMoja pediatra (a to doświadczona kobieta, która sama ma już prawnuki i która uczyła innych pediatrów) mówi czasami, że nie należy się niektórymi rzeczami przejmować. Bo "dzieci tak mają" a potem z tego wyrastają.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki cały czas mocno :-)
Oby i Stachu z tego wyrósł :) Dzięki :)
Usuńuseful for the information that has been conveyed thanks a lot ya
OdpowiedzUsuńThank you very much for the information that has been conveyed
OdpowiedzUsuń