Zaczęło się od beztrosko rzuconej przez mojego ginekologa informacji, że nóżka Stasia jest już w kanale rodnym... Potem moja głupawka, lekkie skurcze i dziesiątki telefonów od medycznie zorientowanej rodziny, która błagała mnie żebym pojechała na Izbę Przyjęć... W tym szaleństwie zapomniałam o zakazie jedzenia przed cesarką i zupełnie na luzie tuż przed wyjazdem do szpitala wszamałam kilka kanapeczek z pasztetem... W windzie zrobiłam sobie jeszcze to oto zdjęcie :)
Ekspresowe przyjęcie, Skurcze co 3 minuty, rozwarcie na 5 cm, położenie miednicowe, nóżka w kanale rodnym i decyzja o natychmiastowym cięciu cesarskim. Głupawka nie opuszczała mnie aż do chwili, kiedy leżąc na stole operacyjnym z wnętrznościami na wierzchu usłyszałam od lekarza pochylonego nade mną "O skur..syn, ale się zaplątał".
Cud od Boga, że Staś wyszedł z tego wszystkiego cało - pępowina oplątała go jak baleronik i doświadczony lekarz nie mógł go wyciągnąć... Nóżka była posiniała, 8 stopni w skali Apgar, niewydolność krążeniowo oddechowa i pierwsze kilkanaście godzin życia spędzonych w inkubatorze... O tym, co wtedy przeżywałam nie chcę już pisać. Już jest dobrze, wszelkie problemy zdrowotne Stasia zostały uregulowane.
To, co pamiętam i chcę pamiętać sprzed roku to dotyk wilgotnego, ciepłego policzka na moim policzku! Pierwszy krzyk mojego synka, jego czarne włoski, maleńkie paluszki, stópki do schrupania... Wzruszenie wiążące gardło na supełek, wyciskające z oczu łzy. Emocji związanych z ujrzeniem po raz pierwszy Zosi i Stasia nie jestem w stanie porównać z żadnym innym wydarzeniem w moim życiu. Dla takich chwil warto żyć!
Taki tedy był mój królewicz, w pierwszych chwilach swojego życia :)
A jaki jest teraz?
76 cm i 10120g żywej wagi :) 3 ząbki, piwne oczy i kasztanowo-czarna gęsta czupryna, już 3 razy przycinana.
Mój mały książe oprócz przepłakanych 2 i 3 miesiąca życia jest arcypogodnym i pozytywnie nastawionym do otoczenia bobasem. Uśmiech na twarzy towarzyszy mu przez większość dnia, zaczepia wszystkich w koło i obnaża swoje 2,5 zęba ;) Bez wysiłku zdobywa serducha wszystkich dam w promieniu 100 metrów :) Aż się boję, co to będzie jak zacznie przyprowadzać do domu dziewczyny!
Brak w nim jakiegokolwiek lęku separacyjnego - dobrze bawi się z każdym, kto chce poświęcić mu trochę uwagi. Jest wymarzonym żłobkowiczem, nigdy nie płacze przy rozstaniu ze mną, ani w trakcie pobytu w żłobku, ładnie je, zasypia, bawi się...
Nie znosi:
- się przewijać - ale chyba tylko wtedy, jak ja to robię ;)
- bananów, jabłek i większości świeżych owoców (przemycam mu z kaszą manną, owsianką, kaszą jaglaną...)
- karmienia łyżką - najchętniej jadłby wszystko sam i tak je, jeśli są to produkty stałe :)
- momentu zapinania pasami w wózku,
- jak Zosia zabiera mu zabawki,
- kiedy mówi mu się "Nie" i "Nie wolno".
Uwielbia:
- swoją siostrę - biega za nią raczkując, całuje, wodzi za nią wzrokiem, chce się z nią bawić, a kiedy jej nie ma w domu czuje się wyraźnie osamotniony.
- tłoczony sok jabłkowy rozcieńczony wodą,
- pomidory (zjada pół pomidora na kolację, podobnie ze śniadaniami),
- ser żółty,
- łaskotki, całusy, przytulanie i wszelkie pieszczoty,
- śpiewanie i tańczenie w wykonaniu Zosi,
- skopywać z nogi swojego prawego buta,
- zabawkę - radiowóz policyjny,
- zwiedzać świat raczkując,
- zrzucać zapinany na rzepy organizer na łóżeczko,
- wywalać ze stolika do karmienia na podłogę resztki jedzenia,
- wrzucać zabawki kąpielowe do wanny,
- bawić się praniem uprzednio wywalonym z kosza na pranie,
- otwartą zmywarkę. Muszę kiedyś nagrać tą galopadę, która ma miejsce na dźwięk otwieranej zmywarki :)
Stan słownictwa na ten moment to Mama (świadomie, jak najbardziej), tata, baba, dada, papa (robi je świadomie), gaga, bapa (oznacza Zosia), amama (jeść). Chęć napitku oznajmia cmokaniem, potrzebę buziaka również cmokaniem, o innym natężeniu dźwięku :) Wie i naśladuje jak robi autko - bruuumbruum. Pokazuje lampę, pralkę, Zosię, mamę, tatę...
Stan mobilności - raczkuje w tempie Usaina Bolta, chodzi przy meblach, za ręce, za jedną rączkę. Nie stoi jeszcze bez podparcia, nie chodzi sam. Zosia zaczęła mając 14 miesięcy więc nie spodziewam się tego szybciej u Stasia...
Jaki jest Staś? Absolutnie cudowny, idealny :) I mój :D Znacie to uczucie, kiedy najchętniej nie wypuścilibyście kogoś z objęć? Albo zaściskalibyście, zacałowalibyście? Ach, to jest to! To chyba miłość, nie? :)
Dziś w żłobku Stacho miał zorganizowaną imprezę urodzinową. Były paluszki Juniorki, biszkopciki, pałki kukurydziane i torcik z gofra ze świeczką :) Do tego przecudna pamiątka - odbicie wszystkich rączek koleżanek, kolegów i cioć ze żłobka :) Było odśpiewane Sto Lat i masa uśmiechów. Nie było mnie przy tym, ale zostawiłam aparat, mamy więc pamiątkę na lata :)
Po południu odbyło się rodzinne świętowanie. Dziś oprócz Stasia ma urodziny także Siostra mojego P., jutro ja. Pierwszy raz w życiu poczyniłam więc tort. Oto i on :)
Odśpiewaliśmy Sto Lat na cześć naszej urodzinowej trójki i dokonaliśmy konsumpcji mojego tworu :) Okazał się całkiem jadalny, wg rodzinki nieco za słodki. Będzie co poprawiać na przyszłość. W każdym razie ja jestem z siebie całkiem zadowolona :)
Zostawiam Was z masą fotek mojego jubilata :) Trudno uwierzyć, że ma już rok!
I trochę jesiennej Zosi na koniec :)
I niedlugo stanie sie mezczyzna, przestanie srac w gacie...
OdpowiedzUsuńHahaha, ale riposta :/
UsuńMam podejrzenia co do autora tego komentarza ;) Nudzi mu się wieczorami w delegacji ;)
UsuńPiękny Staś. Ja jestem w nim po prostu zakochana. Sto lat Słoneczko od cioci Iwony, wujka Rafała i naszych M&M
OdpowiedzUsuńDziękujemy Wam kochani :) Całusy!
UsuńSto lat dla Malego przystojniaka ! A Wasza Rodzinka jestem OCZAROWANA !;)
OdpowiedzUsuńDzięku, bardzo nam miło :D
UsuńWszystkiego naj... dla Stasiulka :))))
OdpowiedzUsuńDzięki kochana cioteczko :*
UsuńStaś jest absolutnie cudowny! Zosia również :)))
OdpowiedzUsuńTak jak i Twoja Zosia :) Udały nam się te dzieci, co? ;D
UsuńWszystkiego naj dla słodziaka :)) No i dla CIebie także :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Całusy!
UsuńMatka sto lat dla Was! :*
OdpowiedzUsuńale Ci rośnie przystojniak! :)
bo Zosia to już pannica :)
super fota ta pierwsza :D zadowolona jedzie do porodu :D
Dzięki kochana :)
UsuńOj, ja wtedy miałam totalną głupawkę i absolutnie nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji... Może i na szczęście ;)
100 lat dla małego jubilata!!! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję bezproblemowego żłobkowania, to naprawdę ogromne szczęście - nie ukrywam, że Wam tego zazdroszczę :)
U mnie niestety przy rozstaniu w żłobku krzyk, płacz i łzy. Dużo łez. A do tego ciągłe infekcje. Ale będzie lepiej, prawda?
Będzie, bankowo :) Infekcji i ja się obawiam, na razie tylko katarek był...
UsuńKochanieńka! 100 lat dla waszej dwójki! Jesteście cudowni :)
OdpowiedzUsuńStasio to po prostu Twoja kopia :D
Miliony buziaków z 3miasta :*
Odcałowywujemy z Krakowa :D I dziękujemy pięknie!
UsuńTo samych wspaniałości dla ślicznego chłopca
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękujemy :)
UsuńMiewam jak dziś jak wyczekiwałam Twojego posta po powrocie ze szpitala :) nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę tego malucha który "rodził się na naszych oczach" :) mnóstwo szczęścia, radości, zdrowia i samych najpiękniejszych chwil dla Stasia :*
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki :) Oj tak, rok temu były niezłe emocje :D
UsuńSto lat dla Was wszystkich!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki dla jubilatów, podczytuję bloga odkąd dowiedziałam się o ciąży, właśnie rok po roku:) piszę z prośbą o posta śniadaniowego, czytam, że masz sprawdzone patenty, u mnie z tym kiepsko, a moja prawie dwulatka wszystko z majonezem by jadła. Pomocy :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas na razie smak majonezu nie znany, zresztą Zosia jak go widzi to od razu mówi "Nie lubim tego". :)
UsuńŚniadaniowo u nas wymiennie kanapeczki z szynką i pomidorem, jajko na miękko lub na twardo, paróweczki, owsianka z owocami i bakaliami, jogurt z płatkami, kasza manna własnej roboty z owocami... Ale teraz śniadania jemy razem tylko w weekendy, w tygodniu maluchy zajadają w przedszkolu i żłobku...