Ciąża po ciąży, właściwie rok po roku. Oj - jakże różne są te ciąże!
Los w naszym przypadku był baaardzo przewrotny. Wystarczy wspomnieć, że o Zośkę staraliśmy się 4 lata i nie obyło się bez depresji, okresów nienawiści do kobiet w ciąży i niemowląt, szaleńczych poszukiwań skutecznych lekarzy, wizyt w szpitalach , dziesiątkach badań itd… Potem euforia – udało się! Chuchanie i dmuchanie na siebie w ciąży, rozkosz i łzy wzruszenia przy każdym USG, przy każdym ruchu fasolki, pilnowanie zdrowej diety…
Natomiast Stach przytrafił się nam zanim pomyśleliśmy o jakichkolwiek staraniach… Owszem był w planach, ale może nieco później ;) Ale jak się jednak okazuje, bez okresu też można zajść w ciążę. W styczniu br. Zośka przestała być cyckowym ssakiem, a pod koniec lutego już byłam w 5 t.c.
Da się? Da się!
Zaowocowało to chwilową rozpaczą Matki, bo Matka miała już w planach powrót do pracy – ba, a nawet na widoku był awans! Wiecie – rozwój zawodowy, większa samodzielność, odpowiedzialne zadania i te sprawy. Ale ciąża okazała się zagrożona i powrót do pracy stał się niemożliwy. No i co tu dużo gadać – nawet nie zdążyłam porządnie zaimprezować, bo co to są 3 lampki wina i 2 piwa w tym krótkim czasie kiedy mogłam się napić. Potem szok minął i pojawiła się wielka radość. Ale jakże różne są te dwie ciąże!
Matka zwyczajnie nie ma czasu aby usiąść i powczuwać się w Staśkowe kopniaki i się nimi nacieszyć. Wizyty u ginekologa powodują kombinowanie – co tu zrobić z Zośką (bo zwykle P. wtedy jest nieobecny w kraju…). Pranie i prasowanie mini ciuszków w przeciwieństwie do „pierwszego razu” nie jest już wyczekiwanym relaksem, ale wciąż odsuwanym obowiązkiem. Wszystko zostaje przyćmione i zdominowane codziennymi obowiązkami przy Zośce - spacerek, obiadek, pieluszka, drzemka, kąpanie - i tak w kółko. Tym bardziej to przykre, że prawdopodobnie to Matki ostatnia ciąża, bo ani warunki lokalowe, ani finansowe nie wskazują na to, że powinniśmy być rodziną jeszcze bardziej wielodzietną ;) Matka więc prawdopodobnie już nigdy więcej nie poczuje tych milusińskich kopniaków, tego przesuwania się dziwacznych kształtów tuż pod skórą, tego dziwnego uczucia fasolkowej czkawki, przebrzydłej zgagi i wiecznie „przepełnionego” pęcherza. Bo ciąża to piękny okres, a ja mam wielkie szczęście przechodzić je prawie bezobjawowo :)
Niestety - czas i ciąża mijają tak nieubłaganie, zostało 7 tygodni do rozwiązania – tylko 7 tygodni żeby zdążyć nacieszyć się sobą na wzajem jako jedność… A potem znów dobrze już znana „jazda bez trzymanki” ;)
Będzie się działo!
Stay tuned :D
Potem jak dzieciaczki podrosną to będziesz zadowolona, że jest taki mały odstęp czasu między nimi :) Życzę siły i zdrówka dla całej rodzinki :)
OdpowiedzUsuńWiesz, mój mąż pewnie by stwierdził, że masz najfajniejszą nazwę bloga z możliwych ;)
OdpowiedzUsuńMłoda mamo - to mądry ten Twój mąż :) Powód też by mu się pewnie spodobał ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhej uszy do góry matka!!!! jak twój mąż będzie już zarabiał tyle co David Beckham to i kolejne ciąże sie pojawią i warunki też;) pomyśl, że już niedługo Stasiu będzie przy was- te małe rączki, nóżki..:)
OdpowiedzUsuńKochana ciesz się i dziękuj Bogu każdego dnia,że tak się stało:)Wychowasz dzieci, które mając rodzeństwo rozwijają się o niebo lepiej, zarówno społecznie, poznawczo,jak i emocjonalnie:)))
OdpowiedzUsuńMoje dzieci mają 14 i 16 lat, zawsze się bawiły, kłóciły, ale nigdy im się nie nudziło...Obecnie wspierają się i mają ze sobą świetny kontakt...A ja jestem w ciąży i już w listopadzie urodzę moją kruszynkę,a o takiej sytuacji jak twoja marzę, nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się samo...bez rodzeństwa. moich nastolatków nie ma całymi dniami, więc nawet mimo chęci nasz maluszek będzie spragniony towarzystwa...uwierz m ciesz się smakuj każda chwilę z dziećmi i nie myśl co by było gdyby... ja zrobiłam karierę, zdobyłam awans, skończyłam kilka studiów podyplomowych i teraz zatrzymałam się spełniając się jak mama...u ciebie będzie odwrotnie, Pan Bóg we co dla ciebie najlepsze, skoro dał wam teraz drugie dziecko to wiedział pewnie, że być może po powrocie do pracy nie zdecydowałbyś się świadomie na drugie...a tak kochana bądź MAMĄ...a potem, za jakiś czas podbijesz "nie jeden świat!"a wracając do domu i patrząc w oczy swoich dzieci będziesz czerpać sens życia i zarabiania mamony;))))) buziaki:)
MM, dziękuję Ci za ten komentarz :) Dobrze czasem poczytać coś pokrzepiającego, coś co pokazuje mi drugą stronę medalu! Jestem zakręconą, towarzyską osobą z nutką egoizmu, dlatego czasem myślę złymi kategoriami. Ale zdecydowanie MASZ RACJĘ! Choć niewątpliwie początki będą trudne, ta mała różnica wieku dla naszych pociech to będzie samo dobro - społecznie, rozwojowo, rodzinnie :) A rozwój zawodowy musi poczekać, już się z tym pogodziłam. Potem po prostu zacznę podbijać świat ze zdwojoną siłą, hihi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem w bardzo podobnym momencie z tym, że u nas różnica to ok. 21 miesięcy i jakieś 2 tyg do rozwiązania :) Na początku byłam załamana... Choć praca na mnie nie czekała, miałam nadzieję, że jakąś znajdę, będę niezależna i wszystko powoli będzie wracało do normy... Ciąża zupełnie inna, mam wrażenie, że niewielu ludzi dostrzega ten fakt i nikt już nie pytał jak się czuję, na co mam ochotę i czy nie potrzebuję w czymś pomocy. Zakupy wyprawki poza przyjemnością stały się postrzeżoneraczej jako spustoszenie portfela, który i tak gruby nie jest... O odpoczynku od samego początku nie było mowy, bo dziecko, które nauczyło się chodzić pół roku temu nie daje wytchnienia, a mąż czasem dziwi się od czego to ja niby chcę odpocząć skoro siedzę wdomu... Ostatnio stał się trochę bardziej wyrozumiały, ale pomoc z jego strony niewielka. Mimo wszystko teraz już cieszę się z drugiego dziecka, choć boję się jak sobie poradzę i śmiejędo męża, że już nigdy nIe będę spać :)
OdpowiedzUsuńKlaudia, jak ja Cię rozumiem :) Mąż to na początku zwykle zapominał, że ja jestem w ciąży ;) Teściowa do 7 miesiąca pytała o samopoczucie Zośki, zapominając o moim ;) Ale jak przyplątały się małe problemy ciążowe, to wszyscy sobie o mnie i o Stasiu przypomnieli ;) Ale mimo to brzuszek jest znacznie rzadziej głaskany przez męża, nie gada do niego i nie czyta mu bajek, tak jak było to w przypadku Zosi. Ot -brak czasu i Zosia pochłaniająca uwagę wszystkich 24h/dobę ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę i trzymam kciuki za szybki i lekki ;) poród!
Moja kochana, ciesz się, że Zośka będzie miała towarzystwo. Za 3 lata dzieci już pięknie będą bawiły się razem, a Ty i Twój mąż będziecie mieli duuuuuużo czasu dla siebie. Wiem co mówię. A za kilka lat, kto wie, może dostaniecie kolejny "dar losu" i znów wszystko zacznie się od początku?
OdpowiedzUsuńDanusiu, wiem że wiesz co mówisz, wierzę Twojemu doświadczeniu. Tylko przetrwać te 3 lata i będzie bosko mówisz? A z tym trzecim to wiesz, "się zobaczy" ;)
OdpowiedzUsuńKochana, każdy dzień i każdy rok będzie na swój sposób boski. Nie przekonam Cię dziś o tym, sama to zrozumiesz za jakiś czas. Wspomnisz chwile, gdy bąbelki były małe, uśmiechniesz się i powiesz " to był czad";)
OdpowiedzUsuńO jak fajnie ;) Mój Maluch ma 4 miesiące a ja już bym chciała być znowu w ciąży, ale nie jestem aż tak odważna. Może za rok. Ale gdyby się zdarzyło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo radości z Zosi i brzuszkowego jeszcze Stasia.
No, Ci powiem... Ładne rzeczy się dzieją! Ale najważniejsze, że jest wszystko dobrze, że jesteś - mimo wszystko ;) - szczęśliwa, że umiesz z humorem pisać o sytuacji w której jesteś. Bo jak tu się nie cieszyć, skoro drugie Szczęście na świecie przywitacie?
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo ładne imię wybraliście dla Synka :)
Na kiedy masz dokładnie termin?
Kasia, pewnie, że się trzeba cieszyć! A z tymi terminami to jest u mnie skomplikowane ;) Pierwszy na 17.10, drugi na 23.10 :)
OdpowiedzUsuńA co do Stasia - już Zośka miała być Stachem gdyby jej coś między nogami wyrosło ;)
Terminy terminami, dziecko i tak wyjdzie, kiedy będzie miało ochotę. ;) U mnie jedno z USG wskazało datę 29.10, kolejne 10 lub 11 listopada, a ginekolog wyliczył, że 1 listopada. Zosia stwierdziła, że mamy brzuszek opuści 06.11., czyli tak po środku. ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, więc ja się tymi terminami bardzo nie przejmuję ;) Chciałabym jedynie, żeby Staś urodził się po 8, a najlepiej po 13.10, coby Matka mogła poświętować 30-stkę :D
OdpowiedzUsuńMój mąż też z października, ale świętuje dwa dni później od Ciebie. A trzydziestkę obchodził rok temu. ;)
OdpowiedzUsuńStare z nas konie ;)
OdpowiedzUsuńJa bym tak chciała 30-stkowy knajpiany spęd ze znajomymi...
kurcze mam ten sam "problem" i nie modę sobie wyobrazić jak to będzie. W czerwcu br. urodziłam Zuzię a w lipcu 2014 r. mam kolejny poród. Boję się czy dam radę, no i rodzinka będzie gadać gadać i gadać, szok! Chcieliśmy drugie, ale za 2 lata, a tu jest tuż tuż.... jest i będzie kochane, tak jak Zuza, jednakże obawy są!!!!!!! Ania
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, powodzenia :*
UsuńRety!!! Czytając ten post uśmiecham się sama do siebie! Wszystko się zgadza, czułam to samo!!!
OdpowiedzUsuńCiąża nr 1 - po 2 latach leczenia - wystarana, wydmuchana i chuchana! Wielka radość i ciągłe niedowierzanie. A skoro było o nią tak ciężko, to w głowie została świadomość, że "kiedyś tam" o drugiego babasa też łatwo nie będzie i bez brzuchowych zastrzyków się nie obejdzie! A tu niespodzianka, bo to "kiedyś tam" stało się tak szybko!
Ciąża nr 2 - wiadomość o niej zaskoczyła nas w dniu, kiedy nasz pierwszy bąbel skończył pół roku. Cóż... do radości wtedy trochę nam brakowało... delikatnie mówiąc!
Dziś jestem Mamą dwójki wariatów: 19 miesięcznego Szaleńca, któremu ciężko na chwile usiedzieć na pupce i 5 miesięcznej spokojnej Gwiazdeczki
wow, to u Ciebie różnica jeszcze mniejsza! Dajesz radę?
UsuńU mnie podstawą jest dobra organizacja dnia, ale jak coś się w tej organizacji wykrzaczy, to... oj zresztą sama na pewno wiesz - jak to właśnie jest :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście jestem przerażona...bo Hanusia skończyła 8 miesięcy...a w brzuszku rośnie 8 tygodniowy maluszek.. Ciążę znoszę bardzo źle...chyba gorzej niż pierwszą...więc nie jest łatwo.. oby chociaż przebiegłą spokojnie a poród był szybciutki :) trudno się cieszyć...choć jestem wdzięczna Bogu za ten dar...wierzę, że On ma jakiś zamysł...i jakoś sobie poradzimy :D Mąż jest cudowny...bardzo mi pomaga...właściwie robi wszystko - jak tylko wróci z pracy..
OdpowiedzUsuńWarunki lokalowe już są kiepskie...a jak pojawi się kolejny człowiek...to już nie wiem gdzie się podziejemy :( trzeba będzie podwiesić łóżeczka pod sufitem chyba :D BOJĘ SIĘ !! bo wiem, że będzie hardkorowo :D
Wow! Dla mnie niedoogranięcia sprawa. Chibi zostanie jedynaczką, o co sama zadbała. Ale kiedyś, dawno temu, zanim doświadczyłam ciążowych i porodowych komplikacji marzył mi się taki uklad.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa również chciałam tak zrobić, aby być w ciąży rok po roku. No i oczywiście się udało :) Mam teraz dwa małe szkraby które są szczęśliwe i zdrowe. Wiele zawdzięczam kalendarzowi ciąży https://plodnosc.pl/kalendarz-ciazy/34-tydzien/ który mówił mi w jaki sposób mam się zachowywać i na co mogę sobie pozwolić w danym tygodniu ciąży.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie to przede wszystkim skupiłam się na tym, aby moja ciąża była prowadzona we właściwy sposób. Właśnie dlatego mój wybór lekarza ginekologa był pewny i zdecydowałam się na https://cmp.med.pl/cmp-ursynow/ginekolog/ gdyż chciałam, aby cała ciąża była prowadzona prawidłowo.
OdpowiedzUsuń