Zosia jakby czuła co się święci, bo od wczoraj wróciły bunty i histerie - przy Klaudii właśnie, ale wymierzone we mnie...
Te 10 miesięcy to czas tysięcy ciastolinowych wytworów, setek zamalowanych kartek i kolorowanek, dziesiątek przepysznych dań ugotowanych w ikeowych garczkach, milionów babek z piasku i huśnięć na huśtawce i tryliony codziennych uśmiechów Zosi. Dziewczyny już od pierwszego spotkania na rozmowie "castingowej" złapały świetny kontakt i mimo kilku okresów buntu i kilkunastu małych histerii ich relacja do końca pozostawała świetna. Niejednokrotnie Zosia płakała kiedy Klaudia od nas wychodziła - bo ona w przeciwieństwie do mnie mogła oddać się zabawie z Zosią w 100% przez te 3 godziny dziennie.
Ciekawe jest to, że dopiero tydzień temu Zosia zaczęła mówić na Klaudię po imieniu. Wcześniej zwracała się do niej Ania... A wszystko dlatego, że kiedy niania zaczęła u nas pracować Zosia dopiero zaczynała mówić, nie umiała wypowiedzieć jej imienia ani słowa niania, zostało więc Ania. Mimo naszych prób i starań ta Ania tak jej utkwiła, że ani myślała zmieniać swoich przyzwyczajeń. Aż do teraz. I codziennie teraz słyszę "gdzie jest moja Klaudia?" Albo "Chciałam swoją Klaudię!".
Historię castingów i poszukiwania niani opisywałam tutaj: Castingi czas zacząć i tu: Szaleństwa ciężarówki i niańkowe rozterki
Zabawne jest to, że pierwszy dzień pracy Klaudii u nas to dzień narodzin Stasia. Jeszcze do południa byłyśmy razem na spacerze, opowiadałam jej i pokazywałam co, gdzie, i jak. A wieczorem urodziłam Stasia i następnego dnia Klaudia została już z Zosią sama na tych kilka godzin, kiedy Przemek był u mnie w szpitalu. O tym przeczytacie tutaj: 30-stka pełna wrażeń
Odkąd Stasio zaczął siedzieć, także zaczęłam go powierzać Klaudii. Świetnie radziła sobie na spacerach z naszą dwójką maluchów, w domu także potrafiła się nimi dobrze zająć.
Klaudia to młoda, energiczna i sympatyczna dziewczyna, dlatego nie dziwię się, że tak przypadła Zosi do gustu :) Mnie też bardzo miło się z nią rozmawiało (mimo dzielącej nas różnicy wieku - 10 lat) i nigdy nie miałyśmy zgrzytu, zawsze świetnie się dogadywałyśmy. Z przyjemnością mogę więc polecić ją jako nianię, a wiem że od września będzie poszukiwała kolejnego malucha do opieki - na terenie Krakowa ;)
A poniżej fotorelacja z ostatniego tygodnia :)
Matka wybywa w miasto oblać zakończenie karmienia. Oj działo się - clubbing z kumpelami do 5 rano w sobotę ;)
Był też sobotni imieninowy obiad na kacu, ale brak fot ;)
I prezent od mężula :)
I od sąsiadki :)
Mega plac zabaw na naszym osiedlu - od dewelopera dla naszych dzieciaków.
Niedzielny wypad do znajomych do Częstochowy obfitował w kulinarne doznania, a dzieciaki szalały w basenie. Cudowna atmosfera, przepyszne żarełko i film z przefantastycznego wesela, na którym byłam jeszcze w ciąży ze Stachem: Weselne klimaty Generalnie jestem w szoku czemu w tym poście nie ma zdjęć, to było najcudowniejsze wesele na jakim byłam :)
Staś rowerzysta
Wygłupy Zosieńki ;)
Malowanie laurki dla Klaudii
I Staś, który chciał nam pomóc malować ;)
Niestety plakatówki spierają się z wszystkiego, ale nie z gatek Stasia... Bo wierzcie mi, na fotce to jeszcze wygląda nieźle ;) A potem trzeba go było jakoś rozebrać, żeby wrzucić do wanny... Przy okazji Zosia rozdeptała tą krwistą czerwień, tworząc malowniczą ścieżkę od salonu do łazienki ;)Wesoło było :)
Te 10 miesięcy to czas tysięcy ciastolinowych wytworów, setek zamalowanych kartek i kolorowanek, dziesiątek przepysznych dań ugotowanych w ikeowych garczkach, milionów babek z piasku i huśnięć na huśtawce i tryliony codziennych uśmiechów Zosi. Dziewczyny już od pierwszego spotkania na rozmowie "castingowej" złapały świetny kontakt i mimo kilku okresów buntu i kilkunastu małych histerii ich relacja do końca pozostawała świetna. Niejednokrotnie Zosia płakała kiedy Klaudia od nas wychodziła - bo ona w przeciwieństwie do mnie mogła oddać się zabawie z Zosią w 100% przez te 3 godziny dziennie.
Ciekawe jest to, że dopiero tydzień temu Zosia zaczęła mówić na Klaudię po imieniu. Wcześniej zwracała się do niej Ania... A wszystko dlatego, że kiedy niania zaczęła u nas pracować Zosia dopiero zaczynała mówić, nie umiała wypowiedzieć jej imienia ani słowa niania, zostało więc Ania. Mimo naszych prób i starań ta Ania tak jej utkwiła, że ani myślała zmieniać swoich przyzwyczajeń. Aż do teraz. I codziennie teraz słyszę "gdzie jest moja Klaudia?" Albo "Chciałam swoją Klaudię!".
Historię castingów i poszukiwania niani opisywałam tutaj: Castingi czas zacząć i tu: Szaleństwa ciężarówki i niańkowe rozterki
Zabawne jest to, że pierwszy dzień pracy Klaudii u nas to dzień narodzin Stasia. Jeszcze do południa byłyśmy razem na spacerze, opowiadałam jej i pokazywałam co, gdzie, i jak. A wieczorem urodziłam Stasia i następnego dnia Klaudia została już z Zosią sama na tych kilka godzin, kiedy Przemek był u mnie w szpitalu. O tym przeczytacie tutaj: 30-stka pełna wrażeń
Odkąd Stasio zaczął siedzieć, także zaczęłam go powierzać Klaudii. Świetnie radziła sobie na spacerach z naszą dwójką maluchów, w domu także potrafiła się nimi dobrze zająć.
Klaudia to młoda, energiczna i sympatyczna dziewczyna, dlatego nie dziwię się, że tak przypadła Zosi do gustu :) Mnie też bardzo miło się z nią rozmawiało (mimo dzielącej nas różnicy wieku - 10 lat) i nigdy nie miałyśmy zgrzytu, zawsze świetnie się dogadywałyśmy. Z przyjemnością mogę więc polecić ją jako nianię, a wiem że od września będzie poszukiwała kolejnego malucha do opieki - na terenie Krakowa ;)
Dziś odbyło się łzawe pożegnanie. Płakałyśmy ja i Klaudia, a Zosia wyrecytowała wyuczone "Dziękuję za opiekę i dobrą zabawę". Wręczyła Klaudii laurkę i biżuteryjny prezencik, a sama dostała zdjęcie w ramce :) Oj smutny to był moment... Myślę jednak, że czasem się będziemy widywać - będą przrcież wieczorne wyjścia i inne okazje, kiedy będzie nam potrzebna niania.
A poniżej fotorelacja z ostatniego tygodnia :)
Matka wybywa w miasto oblać zakończenie karmienia. Oj działo się - clubbing z kumpelami do 5 rano w sobotę ;)
Był też sobotni imieninowy obiad na kacu, ale brak fot ;)
I prezent od mężula :)
I od sąsiadki :)
Mega plac zabaw na naszym osiedlu - od dewelopera dla naszych dzieciaków.
fot. Fajny Dom
fot. Fajny Dom
fot. Fajny Dom
Staś rowerzysta
Wygłupy Zosieńki ;)
Malowanie laurki dla Klaudii
I Staś, który chciał nam pomóc malować ;)
Niestety plakatówki spierają się z wszystkiego, ale nie z gatek Stasia... Bo wierzcie mi, na fotce to jeszcze wygląda nieźle ;) A potem trzeba go było jakoś rozebrać, żeby wrzucić do wanny... Przy okazji Zosia rozdeptała tą krwistą czerwień, tworząc malowniczą ścieżkę od salonu do łazienki ;)Wesoło było :)
kurcze..aż poczułam ten wasz klimat...Staś z karmazynowym uśmiechem rewelacja :-) To znaczy mieć szczęście do niani..na pewno szybko znajdzie drugiego bąbla do opieki...
OdpowiedzUsuńAle masz piękne sukienki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Uwielbiam letnie kiecki, UWIELBIAM, mam z 10 :)
UsuńZosia bardzo "wydoroślała" na buzi :)
OdpowiedzUsuńhe he ostatnie zdjęcie najlepsze :D puenta :)
OdpowiedzUsuńAle zabawa z tym farbami!
OdpowiedzUsuń