Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nieposłuszeństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nieposłuszeństwo. Pokaż wszystkie posty

12 marca 2014

Cierpliwość...

Autor: Matka Browar o 22:02 14 komentarze
Jak ją ćwiczyć w obliczu buntu dwulatka, braku drzemek i codziennych pobudek o 6:20? Jak odnaleźć w sobie oazę spokoju przy awanturach o każde wypowiedziane przez mnie nie, nie wolno, o każde proszę; przy wiecznych żądaniach o bajki i mój telefon - bo to przecież fantastyczna zabawka jest...
 Po raz kolejny zaczynam zdawać sobie sprawę jak kiepska ze mnie mama, bo z tą cierpliwością nie jest niestety tak, jakbym chciała. Dochodzą do tego wyrzuty sumienia - bo czasem podniosę głos, bo może nie jestem dość wspierająca i czuła, bo dużo wymagam, ale czy dostatecznie wiele daję w zamian? Widzę, że nieświadomie powielam cholerne błędy mojej własnej mamy, za które zdarzało mi się poczuć do niej złość i urazę, które pamiętam do dziś... I do tego mój egoizm daje o sobie znać... Mam totalny niedoczas jeśli chodzi o własny odpoczynek, potrzeby i zainteresowania - maszyna, blog, forum i książki leżą odłogiem. Te ostatnie piętrzą się i czekają na nie-wiadomo-kiedy-i-co. Tyle jest cudowności, które chciałabym przeczytać, ja przecież tak kocham czytać! Czeka więc również wciąż zafoliowany Blog Kominka, który dostałam na urodziny... O zaległości w filmach nawet nie wspominam. Od miesiąca próbuję przysiąść nad fotoksiążką na 2 urodziny Zosi - do tej poty bezskutecznie. To samo z wywołaniem zdjęć z ostatniego 1,5 roku naszego życia... Zosia po prostu nie da mi usiąść do komputera, bo zaraz chce bajki...



Ale spokojnie - nie jest tak totalnie źle ;) W końcu wiosna przyszła! Wiosna więc zagościła też w naszych skromnych czterech kątach ;) Zabrała się Matka za wiosenne porządki, wywaliła nieco ciuchów swoich, a P. zrobił to samo ze swoimi. Dziecięce szafy też się przeluźniły ;) Zamówiliśmy tez dorosłe łóżko dla Zosi - może w nim będzie chciała drzemać i lepiej spać w nocy... Pokój dziecięcy przejdzie więc prawdziwą przemianę. Już się cieszę na organizację kącika Zosi!!!
Do tego okna pomyte, balkon wyszorowany - można w pełni cieszyć się słonkiem, zaglądającym do naszego mieszkanka :)
Dziś wraz ze Stasiem otworzyliśmy też sezon chustowy. Nie był chustowany dobre 3 miesiące, ale na szczęście okazało się, że nadal bardzo to lubi :) z tą różnicą, że już nie zasypia zaraz po zachustowaniu, a chłonie świat swoimi ciekawskimi oczyma i rozsyła uśmiechy na prawo i lewo ;)




26 listopada 2013

Nie ma jak w domu (wariatów)...

Autor: Matka Browar o 14:54 28 komentarze
Matka melduje, ze od wczoraj jesteśmy już w domku.
Wyniki badań Stasia nieco się poprawiły i nie wykazały niczego bardzo niepokojącego. Generalnie diagnoza jest taka, że Staś przez swoje zbyt krótkie wędzidełko nie ssał piersi na tyle efektywnie, żeby się porządnie najadać, co doprowadziło do "łagodnego niedożywienia białkowo-energetycznego". Niezmiennie jestem w szoku, bo wszędzie i wszyscy nam mówili, jak to Staś pięknie przybiera... Ale synuś rośnie, potrzebuje coraz więcej jeść, a nie był w stanie wyssać tyle, co potrzeba. Możliwe więc, że dlatego od tygodnia tak płakał - z głodu, a Matka na to nie wpadła... Dodatkowo nieprawidłowe ssanie piersi powodowało połykanie powietrza, przez co cały brzuszek ma zagazowany... Zalecono nam na to Esputicon i na razie pomaga. Gazy odchodzą często i szczerze powiedziawszy, nie powstydził by się ich stary chłop po kapuśniaku ;)
Matkę poinstruowano, ze dopóki nie rozwiążemy problemu wędzidełka (a mam plan zająć się tym jak najszybciej), powinna dokarmiać Stasia. W miarę możliwości odciągniętym własnym pokarmem, ewentualnie mlekiem modyfikowanym. O ile w szpitalu Matka odciągała mleczko kilka razy dziennie, o tyle w domu, przy dwójce szkrabów jest zwyczajnie trudniej o czas na to. Dodatkowo, przez te wszystkie stresy trafił się jakiś cholerny kryzys laktacyjny, a Staś poznając łatwość ssania butelki wyraźnie woli ją od piersi... Oby to wszystko minęło po podcięciu wędzidełka, bo Matka ma giga doła... Karmienie piersią to jest coś, czego nie chcę jeszcze długo zaprzestać... Napiszecie mi tu, że najważniejsze jest zdrowie Stasia, że dzieci karmione butelką też są szczęśliwe itd, itp. Wszytko to rozumiem. Ale ja tak bardzo chcę karmić piersią, w tej chwili zależy mi na tym jak na niczym innym... Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak bardzo mi na tym zależy, ale po prostu nie wyobrażam sobie już, teraz zamknąć ten etap w moim i synka życiu... Chcę być mu potrzebna, bo butlę może podać mu każdy...
No i Matka ma zalecenie przejścia na dietę bezmleczną. Żegnajcie więc jogurciki, kawo z mleczkiem, masełko osełkowe, serku mascarpone, parmezanie i wszystko, co na tym oparte... Ale damy radę, czego się nie robi dla dobra dziecka :)

Mamy też zalecenia kontrolować wątrobę Stasia, bo najprawdopodobniej coś jej jednak dolega - jak zapisano - "nieokreślona choroba wątroby". W piątek odbierzemy kolejne wyniki badań, m.in. na cytomegalię, toxoplazmozę, TSH itd, być może one coś wykażą. Za tydzień wizyta w poradni hepatologicznej i pewnie systematycznie będziemy ten temat zgłębiać. Na wątrobę przepisano nam Essentiale Forte. No i dodatkowo żelazo. I Cebion Multi.

W domu znowu dom wariatów. M. musiał wyjechać, Matka została więc sama z maluchami. Zosia pod Matki nieobecność znów się rozbestwiła i chwila minie, zanim Matka doprowadzi ją do ładu... To, kryzys laktacyjny, debilna pogoda, tęsknota za mężem, nawał domowych obowiązków, problemy zdrowotne Stasia i zwyczajne zmęczenie powoduje, ze Matka ma kryzys psychiczny jak z Pucka do Zakopanego...




23 października 2013

Bunt jeszcze-nie-dwulatki?

Autor: Matka Browar o 16:01 15 komentarze
Ewidentnie u nas jakiś bunt dwulatka... Czy też raczej dwulatki ;) Wcześnie się zaczyna, ale co innego może powodować, że kochana dotąd córcia nagle praktycznie bez powodu rzuca się na ziemię, pręży, wrzeszczy w niebogłosy i nie da się przy tym dotknąć, przytulić...? Zawsze była małym nerwuskiem, ale teraz przechodzi samą siebie! Wcześniej Matka myślała, że ma to związek z jej nagłym zniknięciem, pobytem w szpitalu, zmianą sytuacji w domu - ale minęły już 2 tygodnie, a bunt tylko przybiera na sile...
Z jedzeniem problem, ze spaniem problem, z ubieraniem i przewijaniem. Oj daje nam latorośl popalić i mam nadzieję, że jej to minie zanim P. wróci do pracy i zacznie znowu wyjeżdżać na kilka dni...

Na dodatek P. mówi, że może Zośka już nie potrzebuje drzemać w ciągu dnia. Ja uważam inaczej, bo kiedy już po protestach zaśnie, to śpi bite 2,5h, a na noc też zasypia raczej bez zarzutu. A poza tym Matka po prostu sobie nie wyobraża żeby Zośka miała nie spać w dzień! Ta jej drzemka jest dla Matki jak zastrzyk energii, jak przerwa w pracy - tak bardzo potrzebna chwila wytchnienia, ciszy i spokoju... Można wtedy na spokojnie poświęcić czas Stasiowi, coś ugotować, posprzątać, wypić kawę, albo po prostu zalec na kanapie i napisać nowego posta na blogu. Brak Zośkowej drzemki nie mieści się Matce w głowie! Nawet trzylatki w przedszkolu leżakują, a moja 19 miesięczna córka nie? Matka czuje, że bez tych sjest będzie cholernie ciężko, zwłaszcza zimą... Bo co z tym rozbrykanym pieronkiem robić przez cały dzień w domu, ogarniając przy tym malutkiego Stasia? Matka wie, że przecież jest niania, ale to tylko 3h dziennie. Na dodatek w ostatnich dniach, korzystając z pięknej pogody, w tym samym czasie co niania z Zosią Matka spaceruje ze Stasiem.
A jak Wy, Matki starszaczków dałyście sobie radę z buntem dwulatka i brakiem drzemek...?


Zosia po dorwaniu ciastka z czekoladą ;)

A co do Stasia - w poniedziałek odpadł mu pepek :) Dla Matki to mega radość, bo z Zosią nie było tak łatwo... Po 8 tygodniach kikut pępowiny nadal trzymał sie tak mocno, że musiał go usunąć chirurg... Tak więc u Stasia w tej kwestii odbyło się bez przygód - chyba dzięki temu, że tym razem Matka miała w nosie ten cały Octenisept i przemywała pępek starym dobrym spirytusem.
Z oczkiem też jest spora poprawa. Widać ze kropelki działają, bo teraz oczko ropieje już minimalnie - po niecałych 2 dniach kuracji :)
Staś nadal jest kochanym aniołkiem :) Śpi, je, a w krótkich przerwach między jednym a drugim leży grzecznie i patrzy sobie na świat :) Spacery (dziś 3 godzinny) przesypia w całości. Płacze rzadko - czasem przy przewijaniu, jak jest głodny i niekiedy przy suszeniu po kąpieli. Sam akt kapieli wprost uwielbia! W nocy daje pospać - cudowny maluch :) Tfu tfu tfu!

 Matka porannie - włosy jeszcze mokre, brak makijażu ;)

14 października 2013

Jesiennie i spacerowo

Autor: Matka Browar o 22:23 19 komentarze
Matka w dalszym ciągu stara się odnaleźć w swojej nowej roli. Ma wrażenie, ze idzie jej to o niebo lepiej niż przy pierwszym dziecku - zdecydowanie więcej w tym wszystkim luzu :) Bo i podejście zdrowsze, i doświadczenie już jest, no i nieocenione wsparcie P.  - Matka czuje się wiec szczęśliwa :)
Owszem, pojawiają się chwile zmęczenia - czy jak wczoraj - smutku że za mało ma Matka czasu dla Zosi. Ale kochany P. cierpliwie pociesza, tłumaczy, obolałe plecki posmera... ;) A wczoraj, widząc Matczyny smutek wysłał Matkę na chwile z Zośką na plac zabaw, żebyśmy miały chwilę dla siebie. Oczywiście chwila ta nie trwała dłużej jak 20 min, bo Stasiu już szukał cycusia... Ale Matka była szczęśliwa, że znowu mogła z córcią polepić babki z piasku, pozbierać kolorowe liście, usłyszec ich szelest pod nogami, poczuć ich zapach... Jak w reklamie - od razu lepiej!

Natomiast Staś zaliczył wczoraj pól godzinki werandowania. W pełnym spacerowym rynsztunku spał sobie na fotelu przy otwartym oknie. Pogoda była cudna- prawdziwa polska złota jesień! I chyba mu taki rodzaj drzemki pasował :)




A dziś udało nam się wyjść na pierwszy spacer. 20 min w naszej podwójnej limuzynie Graco - całość przez Stanleya przespana :D Zocha dumnie siedziała na swoim przednim siedzisku, a Matka robiła objazd osiedla i plotkowała z nie widzianymi od tygodnia sąsiadkami :) Ach właśnie, bo Staś kończy dziś już tydzień! Ależ ten czas leci!
W każdym razie bosko było wyjść z dzieciaczkami na ten pierwszy podwójny spacer :D

Chciała Matka jeszcze napisać o swoich wypiekach - no bo przecież co dzień u nas goście, wiec trzeba ich czymś uraczyć ;) Ale za dużo by tego było na dziś - wiec jutro będzie kulinarnie  :D Miejcie się na baczności - będą same pyszności :)
A goście zacni znoszą naszemu Stasiowi cuda - głownie piękne ciuszki :D Tygryskowy kombinezonik, który dziś na spacerze odbył chrzest bojowy, boskie bodziaki, polarkowy dresik itd :) Matka najchętniej wszystko by fotografowała, ale P. mówi, że przesadzam ;)

U Zosi buntu ciąg dalszy. Generalnie o większość rzeczy jest protest - problemem jest spanie, przewijanie, ubieranie... Oj frustracja czasem jest blisko ale cóż - nie dajemy się i cierpliwie przekonujemy i tłumaczymy... Na szczęście Zosia nie przejawia żadnych agresywnych zachowań w stronę Stasia - ale ciągle chce go głaskać mówiąc "mój" i całować... ;)


12 października 2013

Rymowany prezent dla Stasia

Autor: Matka Browar o 15:47 15 komentarze
Dziś będzie krótko. Bo Matka autentycznie się wzruszyła.
Mamy w kręgu przyjaciół wybitną poetkę. Tak się skłąda, że poetka ta jest również blogerką.
No i Matka padła dziś, kiedy przeczytała najnowszy wpis rzeczonej poetki - Anci Mamci:



Szczęśliwe Narodziny Stasia


Takie to zawirowanie
się trafiło Browar Mamie!

Tak się bardzo ucieszyła,
bo Synusia urodziła!

Każda przecież by szalała
i ze szczęścia wariowała!

A więc Stasiu rośnij zdrowo!
Niech Ci będzie kolorowo!

Niechaj świat stoi otworem,
Ty poznawaj go z humorem!

Ancia Mamcia śle papatki
dla PODWÓJNEJ Browar Matki :-) 


Źródło http://anciamamcia.blogspot.com/

Matka w szoku i chętnie odpowiedziała by wierszem, ale nie umie, nie ma talentu, weny, no i nie chciałaby narazić się na kompromitację ;) Tak więc prosto z serca napisze - DZIĘKUJĘ CI KOCHANA MOJA :) Wierszyk bankowo trafi do pamiątkowego albumu Stasia, który Matka musi mu zakupić :)



No i co jeszcze u Matki słychać? A no zdumiewająco mało płaczu słychać. Matka pochwali synka, bo jest istnym aniołeczkiem - i wyspać się da, i poprasować, i zaległy odcinek Chirurgów obejrzeć... 
A Zośka dalej buncik uprawia, ale spokojnie, Matka cierpliwie stara się to znosić i latorośl naprostowywać na właściwe tory ;)

02 października 2013

Rozwydrzona Latorośl

Autor: Matka Browar o 21:58 21 komentarze
Przyszedł do Matki SMS, że dziś i jutro w jednym dzieciowym sklepie -25% na ciuchy i buty. Matka po tatusiu łasa na promocje, więc popołudniu pojechała na zakupy. Z Zośką pojechała, bo P. nieobecny. Bodziaki Zośkowe potrzebne, rękawiczki, Staśkowe ciuszki takie bardziej wyjściowe... Tak więc Matka ze sporą listą zakupów pojechała.
No i Zośka na tych zakupach dała popis swoich możliwości... "Subtelne" IŚĆ!!! było najczęściej i najlepiej słyszanym słowem w całym sklepie... Krzyki rzucanie zabawkami, którymi Matka próbowała ją zająć, prężenie się w wózku... No masakra. Zwykle to Matka nie może się nadziwić, jak i dlaczego ludzie dopuszczają do takiego rozwydrzenia dzieciaków, a dziś jej własna Latorośl zapewne wywoływała w ludziach podobne myśli... Matka mało się w środku nie zagotowała, ale cierpliwie dokończyła zaplanowane zakupy.
A w drodze do domu Matka przeprowadziła rozmowę wychowawczą z Latoroślą:
Matka: - Wiesz że byłaś dziś w sklepie bardzo niegrzeczna?
Latorośl: - Tak!
M.: - I dobrze ci z tym?
L.: - Tak!
M.: - A wiesz że mamusi było przykro?
L.: - Tak!
M.: - A przeprosisz mamusię?
L.: - Nie!

Yhy... Tośmy se pogadały...

No ale zakupy owocne. A że je Payback dziś sponsorował, to tym bardziej :D







18 września 2013

18-tka!

Autor: Matka Browar o 20:21 4 komentarze
Zośka ma dziś osiemnastkę! Znaczy kończy półtora roczku...
Nie wiadomo kiedy to zleciało, przecież dopiero Matka usłyszała jej pierwszy płacz, dopiero poczuła jej ciepłe, śliskie ciałko na swoim brzuchu... A teraz taka z niej pannica, z mocno wyrobionym zdaniem i wyrazistym charakterkiem ;)

Oj, wie Matka na pewno, że będą z nią takie jaja, jakie i z Matką były - dziesiątki uwag w dzienniczku za niesłuchanie pań nauczycielek i rozrabianie w klasie, kuksańce sprzedawane koleżankom i kolegom, no i ten niewyparzony jęzor :P Mówią że Zośka to cały tata, ale charakterek to ona ma Matczyny ;)Przynajmniej Matka nie musi się martwić, czy sobie Zośka w życiu poradzi ;)

Matka próbowała zrobić Zośce sesję zdjęciową, taką symboliczną, jaką robiła jej co miesiąc od urodzenia do skończenia roczku. Ale jubilatka kompletnie nie chciała współpracować... Modeling to chyba nie dla niej :)



16 września 2013

Krnąbrne potomstwo...

Autor: Matka Browar o 21:35 11 komentarze
Matka miała dziś wizytę. U lekarza prowadzącego ciążę.
No i okazuje się, że już w życiu płodowym Staś postanowił być dziecięciem niesubordynowanym... Kompletnie nie słucha próśb Matki i siedzi sobie dalej tyłkiem w dół, jak gdyby nigdy nic... Coraz mu tam ciaśniej, a więc i szansy na fikołka coraz mniej. Niby Zośka też późno dokonała obrotu, jakoś właśnie na tym etapie, ale coś się Matce wydaje, że Staś jest bardziej leniwy...
No i dowiedziała się Matka, że poród naturalny z takiego ułożenia jest wysoce niezalecany - 10% dzieci rodzi się z uszczerbkiem na zdrowiu... Matka absolutnie nie ma zamiaru ryzykować Stasinego zdrowia, co oznacza, że może czekać ją cesarka. Nie jest ona Matki marzeniem, bo Matka to jest taka trochę "pro natura"... Ale cholera, co ma być to będzie! Matka już wie, że potrafi urodzić naturalnie, to teraz widocznie przyjdzie jej się przekonać, jak to jest mieć "dziecko wyjęte z brzucha"... Kurde, kurde!
Poza tym, Stasiek zapowiada się na kruszynkę. To już 35 t.c., a on waży tylko 2200g. Ale Zośka też była chudzielcem o patyczkowatych nóżkach, dopiero w 6 miesiącu życia się zaokrągliła i stan ten trwa do dziś ;) Jak widać, Matka ma tendencję do chudych dzieci ;) Ale co tam, jeśli zdrowe, to i chude być mogą :)



 

Matka Browar w Niemczech Copyright © 2010 Designed by Ipietoon Blogger Template Sponsored by Emocutez