Dziś odnosząc wrażenie że nic wielkiego się u mnie nie dzieje czekam na Bóg wie co, żeby napisać dla Was kilka słów raz, dwa razy w tygodniu. A gdzie tam - właśnie dzieje się, więc o cóż mi chodzi? Przecież każdy dzień pełen jest miłych akcentów, radości, czasem smutków, i każdy z nich jest na swój sposób piękny :) Przecież chcę dalej blogować, przelewać swoje myśli na Wasze ekrany...
O wielu rzeczach Wam ostatnio nie pisałam, bo uznałam za zbyt błahe albo nie miałam weny. Poruszę je teraz - to będzie post- resztkowiec ;)
Staś i jego aktywności
Staś pięknie już siedzi. W związku z tym kąpiele odbywa już w dużej wannie wraz z siostrą, a my wreszcie możemy się pozbyć małej wanienki :) Oboje uwielbiają te wspólne kąpiele - chlapią się, rzucają piłeczką i kaczuszką, piszczą i śmieją. Aż miło popatrzeć. Uwielbiam obserwować tą umacniającą się z każdym dniem więź siostrzano-braterską. Te ich zabawy, to rozśmieszanie siebie na wzajem, tą troskę Zosi "Nie martw się Stasiu, mama już robi kaszkę dla Ciebie", "Nie płacz Stasiu, nic się nie stało". To jak Zosia szuka-swojego braciszka zaraz po przebudzeniu i przytula go, całuje, mocno ściska napawa mnie dumą i radością :) Nigdy nie cofnęłabym czasu, tak ogromnie się cieszę że los sprawił, że mamy ich oboje tu i teraz :)
Co do Stasia - mocno si rozgadał ;) MA-MA już było od jakiegoś czasu, dołączyło jeszcze BA-BA-BA i PA-PA-PA ;) Kocham ten jego delikatny głosik. Kiedy jest delikatny to jest, ale muszę powiedzieć, że Staśko ma niezłe płucka - potrafi piszczeć i krzyczeć naprawdę głośno, jak na chłopca przystało ;) Krzyczy czasem na Zosię, kiedy ta zabierze mu jakąś zabawkę - fantastycznie sobie radzi ze starszą siostrą ;)
No i Staśko został ostatnio pozbawiony kawałka grzywki. Już trzeci raz - chyba ktoś potajemnie dosypuje mu do kaszki czegoś na porost włosów ;) Co kilka tygodni grzywa wpada mu do oczu, trzeba więc znowu było dorwać go z nożyczkami. Hmm, na fryzjera to ja bym się nie nadawała, bo znowu wyszło nieco za krótko i krzywo, ale po lekkich poprawkach nie ma tragedii ;)
Aktywności Zosi
Zosia rozgadała się w stopniu wprost niewyobrażalnym! Długie konstrukcje zdań, trudne słowa typu "Mama, asekurujesz mnie?", przewrotne teksty i zgrabne podsumowania sytuacji, jak choćby: "Tatuś nie śpij juz, przecież dopiero się obudziłeś". "Mama nie dawaj Stasiowi lali bo ją zje"... Są i śmieszne słówka. Kiełbasa to Ydudaska ;) Wujek Tadek to wujek Statek ;)
Buncik nieco zelżał, ale nie zniknął całkiem, nie ma tak dobrze ;) Małe i większe histerie zdarzają się kilka razy dziennie - o to że spineczka zła, że witaminowy żelek miał być zielony a nie żółty (a zielonych już brakło), albo o to że Zosia sama chciała opróżnić nocniczek do wc. Taaak, co do nocnikowania, weszłyśmy na kolejny level. Już nie wystarczy, że Zosia sama rozbiera się, robi co trzeba, podciera i ubiera. Trzeba jeszcze samemu wylać zawartość nocniczka do wc ;) Martwi mnie jedynie kwestia socjalizacji. Zosia dalej jest nieśmiała w otoczeniu innych dzieci, nawet tych, które zna od dawna i często widuje. Najczęściej stoi i obserwuje ich zabawę z poważną miną. Nie bardzo wiem, jak jej pomóc - próbuję ją rozruszać, ale ciężko to idzie. Oby w przedszkolu się rozkręciła, bo nie chciałabym, żeby była odludkiem...
Szał wyprzedaży
Jak większość mam i ja zaszalałami nakupiłam dzieciakom sporo ciuszków na wyprzedażach. Zara, H&M - piękne sukieneczki, sweterki, bluzy, jeansy. Zdjęć nie będzie, bo część rzeczy już w praniu, część popakowana w szafie, bo kupiona na wyrost.
Ale i ja skorzystałam na wyprzedażach ;) Za 2 tygodnie wesele w zacnym gronie, mam więc już piękną kiecusię z Mohito i drugą - mniej formalną na bardziej codzienny użytek :) Do tego kopertówka. Jeszcze tylko butów brakuje.
Legginsy
Wciąż skupuję tkaniny i dzianiny, choć jakoś nie umiem zorhanizować sobie wystarczająco dużo czasu aby szyć tyle, ile bym chciała. Wczoraj jednak z pod mojej igły wyszły takie oto legginsy dla Zosi :D już w praniu, po godzinie noszenia zalane płynem do robienia baniek ;)
Praca nad sylwetką
Chyba wspominałam Wam już ponad miesiąc temu, ze zaczynam wyzwanie z Mel B. - codzienne ćwiczenia po pół godziny. Wyzwanie się skończyło, wytrwałam :) Nie stałam się nagle sexbombą, ale czuję poprawę głównie w mięśniach - pośladki są jędrniejsze, mięśnie brzucha duuużo mocniejsze. Dalej chcę pracować nad sylwetką i nie wyobrażam sobie już nie ćwiczyć, jestem głodna tej codziennej dawki aktywności. Dlatego od poniedziałku robię Turbo Wyzwanie Ewy Chodakowskiej. Program dużo cięższy, ale udaje mi się przetrwać wszystkie 8 rund. To nic, że jestem potem bordowa, mam palpitację serca i płynie ze mnie jak w tropikach ;) Ważne, ze poziom endorfin się mocno podnosi i ta świadomość, ze robię coś dla zdrowia, dla kondycji, dla siebie - bezcenna :)
Dżemy truskawkowe
Wiadomo, sezon w pełni :) Wykorzystałam więc banalny i ekspresowy przepis na dżemy z Thermomixa i zrobiłam kilka słoiczków pysznego dżemiku truskawkowego. Raj!
Słoneczny spacer z sąsiadami
Tu wystarczą zdjęcia. Bosko było!
Wizyty lekarskie
Tego u nas nie brakuje... Staś zaliczył ostatnio kilka, w tym USG mózgu. Na szczęście wszystkie wyniki w porządku, łącznie z próbami wątrobowymi, które tak wiele strachu nam napędziły w pierwszych miesiącach jego życia. Jeszcze nieznacznie ponad normę, ale tendencja jest spadkowa i jesteśmy dobrej myśli :)
U Zosi na wizycie u pediatry wykryto szmery na sercu. Na szczęście jednak echo serca wykazało, ze serduszko jest zdrowe i po prostu jakieś "struny rzekome" brzęczą przy przepływie krwi. Będzie to zawsze bardzie słyszalne przy infekcjach i osłabieniu organizmu - teraz organizm osłabiony był przebytą ospą i dodatkowo przeziębieniem. Jaka ulga! A samo badanie było całkiem ciekawe - Zosia odmówiła położenia się na leżance, w związku z czym na leżance leżałam ja, a Zosia na mnie... Czy wszystkie dwulatki tak panicznie boją się lekarzy???
Tolerancja w zabawie ;)
Tego u nas nie brakuje... Staś zaliczył ostatnio kilka, w tym USG mózgu. Na szczęście wszystkie wyniki w porządku, łącznie z próbami wątrobowymi, które tak wiele strachu nam napędziły w pierwszych miesiącach jego życia. Jeszcze nieznacznie ponad normę, ale tendencja jest spadkowa i jesteśmy dobrej myśli :)
U Zosi na wizycie u pediatry wykryto szmery na sercu. Na szczęście jednak echo serca wykazało, ze serduszko jest zdrowe i po prostu jakieś "struny rzekome" brzęczą przy przepływie krwi. Będzie to zawsze bardzie słyszalne przy infekcjach i osłabieniu organizmu - teraz organizm osłabiony był przebytą ospą i dodatkowo przeziębieniem. Jaka ulga! A samo badanie było całkiem ciekawe - Zosia odmówiła położenia się na leżance, w związku z czym na leżance leżałam ja, a Zosia na mnie... Czy wszystkie dwulatki tak panicznie boją się lekarzy???
Tolerancja w zabawie ;)
Ostatnio pogoda płatała nam figle, wyciągnęliśmy więc znowu farby. Cała rodzina oddała się pasji tworzenia, a Staś asystował konsumując blok rysunkowy ;)
Współczuję tego latania po lekarzach. U nas każda wizyta kończy się na histerycznym ryku. Zawsze musimy wchodzić do gabinetu we dwoje ze Starym.
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wyszły te legginsy! Fajnie, że maluchy się "dogadują", zapewne serce się topi jak się ich obserwuje :)
Legginsy sa cudne. A czy ja dobrze widze nowy aparat w uzyciu? A tak by the way nie powinnam się do Ciebie odzywać!
OdpowiedzUsuńAAA, odpisałam Ci na FB wczoraj że może pon, wtorek? Tylko ja raczej z dziećmi. Chyba że w czwartek, bo M. jednak już będzie i wtedy bez dzieci - po 17 :)
UsuńJa nie dostałam noc na fb :( ale o ktory tydzień chodzi?
UsuńTen po weekendzie :)
Usuńlegginsy wspaniałe. U nas też miłość braterska kwitnie. Miłosz za każdym razem o poranku też całuje Olka, a ten cieszy się jak tylko umie najszerzej:) U nas Olek juz chyba niedługo sam usiadzie, bo już prawie to opanował- a ciagle próbuje:) gratuluję wyzwania i formy. Ja zaczęłam kijki, ale potem nadeszły kobiece sprawy, więc miałam małą przerwę.
OdpowiedzUsuńPięknie Stasiu wygląda teraz! I Zosia fajne miny robi to zdjęć, niektóre podobne do min Arka :) I malowanie farbami też fajne :) I getry...aleś się rozpisała! :)
OdpowiedzUsuńBo ja to tal wlasnie - cisza cisza a potem post tasiemiec ;) a jakie mam foty Arka z tego spaceru! Konieczny jakis pendrive :)
UsuńCudne te leginsy! Miło jest poczytać o codzienności. Wpadaj tu częściej. :-)
OdpowiedzUsuńPostaram się :) Cieszę się że moje uszytki się podobają :)
UsuńA ja właśnie lubię czytać takie resztkowe posty- bo to zwykła codzienność a jednak lubię ja podpatrywać - esz mam zadatki na dewotke hehe:D
OdpowiedzUsuńCzytam Twój blog od niedawna,i cos sprawia,ze zatrzymam się tutaj na dłużej:) Masz świetne Dzieciaki:)
Pozdrawiam cieplutko
Cieszę się, że Ci się u mnie spodobało :) I masz racje, coś w tej codzienności jest, bo to z nią musimy się mierzyć na co dzień ;) Ależ odkrywcze :P
UsuńWydaje mi się, że Stasiu trochę urósł :)
OdpowiedzUsuńRośnie i rośnie wciąż :)
UsuńMarcel też ma szmery w serduszku. Jedni mówią, że nie groźne, inni dali skierowanie na echo. Niestety, od wizyty w szpitalu, Marcepan reaguje taką histerią na widok lekarzy, ze nawet się na to echo jeszcze nie zapisałam...Wszyscy lekarze twierdzą, ze jesteśmy bez szans na jego przeprowadzenie :)
OdpowiedzUsuńSOVA