Nasze życie ostatnio jest dosyć mocno usystematyzowane. Pobudka o 7:05, ogarniam siebie i dzieci, na 8:30 doprowadzam maluchy do żłobka i przedszkola. Wracam, zjadam śniadanie sam na sam z Facebookiem, ogarniam dom z porannego chaosu. Jadę na zakupy/sprzątam/szyję na maszynie/piszę bloga/gotuje obiad/piję kawę sama lub niekiedy z sąsiadkami.
I zanim się obejrzę jest 12:30 - odbieram Stasia. Jemy razem obiad (Staś tylko do towarzystwa, bo zwykle jada obiad w żłobku). Chwila wspólnej zabawy i o 14:30 odbieramy Zosię z przedszkola. Idziemy na plac zabaw, i tam mijają nam 1-3 godziny, w zależności od pogody. Stasio zalicza wtedy drugą drzemkę, Zosia szaleje, a ja mam okazję poplotkować z sąsiadkami. Odwiedzamy też niemal codziennie nasz ulubiony warzywniak. Zosia wybiera jabłuszka, marchewki, pomidory, robimy przy tym repetytorium z nazw warzyw i owoców :)
Źródło: http://matkanieszablonowa.pl/2013/04/06/rutyna-to-podstawa/
I zanim się obejrzę jest 12:30 - odbieram Stasia. Jemy razem obiad (Staś tylko do towarzystwa, bo zwykle jada obiad w żłobku). Chwila wspólnej zabawy i o 14:30 odbieramy Zosię z przedszkola. Idziemy na plac zabaw, i tam mijają nam 1-3 godziny, w zależności od pogody. Stasio zalicza wtedy drugą drzemkę, Zosia szaleje, a ja mam okazję poplotkować z sąsiadkami. Odwiedzamy też niemal codziennie nasz ulubiony warzywniak. Zosia wybiera jabłuszka, marchewki, pomidory, robimy przy tym repetytorium z nazw warzyw i owoców :)
Plan popołudnia dnia zależy od tego, czy P. jest na miejscu, czy w delegacji. Jeśli jest, po 17 wraca z pracy i wspólnie spacerujemy, bawimy się z dzieciakami, czasem jedziemy na zakupy, zjadamy rodzinną kolację. W kąpieli ja ogarniam Zosię, on Stasia. Kładziemy maluchy, najpierw ja czytam im bajkę, potem P. Potem nasze słodziaki same zasypiają. I wtedy mamy czas na film we dwoje, kieliszek winka, przytulasy lub mało romantyczne surfowanie każdy po "swoim" internecie ;)
Jeśli P. Jest w delegacji wszystko co powyżej należy do mnie. Zwykle to wieczorne ogarnianie dzieci samej idzie mi szybciej niż we dwoje, ale wolę jak P. jest w domu i zdejmuje z moich barków część tych obowiązków - choćby mycie butelek i robienie kolacji :D
Zaburzeniem tej nudnawej rutyny są weekendy. Uwieeelbiam te nasze dwa wspólne dni, kiedy wszystko robimy razem, kiedy cieszymy się sobą na wzajem. Długie spacery, podmiejskie wycieczki, wspólne posiłki, zabawy, albo po prostu leniuchowanie we czwórkę - tak jak wczoraj :) Wielka wieża ze wszystkich klocków, jakie mamy w domu? Nie ma sprawy :) Test sprawdzający Zosiową znajomość zwierzątek? Ok! Tańce do piosenek Backstreet Boys? Ależ zabawa :) Ponad godzina spędzona na huśtawce! Czemu nie :) Czworakowe gonitwy ze Stachem? Kolana bolą, ale lecimy! Łaskotkowy atak na mamę i gryzieniowy atak na tatę?
To jest nasz sposób na leniwą niedzielę :) Niedzielę, która zakończyła się jakże smutną dla wszystkich wiadomością o odejściu cudownie ciepłej Anny Przybylskiej... Zasypiałam z myślą o jej dzieciach - trzy maluchy, które będą się uczyły żyć bez Mamy, bo cholerny los jest niesprawiedliwy... Boli mnie to podwójnie - jako Mamę, i jako Córkę, która Mamę za wcześnie straciła...
To jest nasz sposób na leniwą niedzielę :) Niedzielę, która zakończyła się jakże smutną dla wszystkich wiadomością o odejściu cudownie ciepłej Anny Przybylskiej... Zasypiałam z myślą o jej dzieciach - trzy maluchy, które będą się uczyły żyć bez Mamy, bo cholerny los jest niesprawiedliwy... Boli mnie to podwójnie - jako Mamę, i jako Córkę, która Mamę za wcześnie straciła...
Wracając do zaburzania rutyny. Sobota była aktywniejsza od leniwej niedzieli :) Na naszym osiedlu odbyła się już druga zorganizowana przeze mnie wyprzedaż garażowa. Tu w tle moje "stoisko" :)
Handlowali też najmłodsi :) Podziwiam ich przedsiębiorczość i umiejętność pozbywania się własnych zabawek :)
Tym razem sprzedających było dużo więcej niż kupujących, w zasadzie dokonywaliśmy transakcji między sobą ;) Mimo to całkiem owocna była to dla mnie wyprzedaż - pozbyłam się części ciuszków po dzieciach i kilku zabawek. Za symboliczne 5 zł kupiłam Zosi kołyskę dla lali - radość bezcenna! Staś dostał 3 resoraki i samolot po 1zł, a na roczek dostanie kolejkę z Ikei - także za bezcen ;)
Handlowali też najmłodsi :) Podziwiam ich przedsiębiorczość i umiejętność pozbywania się własnych zabawek :)
Tym razem sprzedających było dużo więcej niż kupujących, w zasadzie dokonywaliśmy transakcji między sobą ;) Mimo to całkiem owocna była to dla mnie wyprzedaż - pozbyłam się części ciuszków po dzieciach i kilku zabawek. Za symboliczne 5 zł kupiłam Zosi kołyskę dla lali - radość bezcenna! Staś dostał 3 resoraki i samolot po 1zł, a na roczek dostanie kolejkę z Ikei - także za bezcen ;)
Zosia zasypia teraz razem ze swoją lalą ;)
Atmosfera tej naszej wyprzedaży - fantastyczna! To świetna okazja do integracji z sąsiadami, do pogaduchów, smiechów i plotek :) A przy okazji robimy nieco miejsca w szafach i szafeczkach ;) Polecam, zorganizujcie takie wyprzedaże także u siebie :)
no kochana! wreszcie jesteś :)
OdpowiedzUsuńmy też mamy rutynę w tygodniu,za to weekendy są cudowne i najlepsze na świecie :D jesteśmy w trójkę i zawsze coś się dzieje :)
pozdrawiam!
Podoba mi się Wasza wyprzedaż garażowa! Chętnie bym w takie uczestniczyła, niestety na mojej wiosce nie ma takiej możliwości.
OdpowiedzUsuńI fajne te Wasze sposoby na zaburzenie rutyny!
Dlaczego nie ma takiej możliwości? Dopóki sama sie za to nie weźmiesz moze i nie ma :) Na pewno znajdzie sie jakis plac, boisko szkolne, rynek, park, gdzie mozna by zorganizować taką wyprzedaz. Plakaty w mieście, wydarzenie na FB udostępniane przez wszystkich znajomych i chętni się znajdą :)
UsuńU nas każdy weekend jest magiczny :) a Zośka idealnie dba abyśmy nie spali za długo i jak w tygodniu czasem same śpimy do 9 tak w weekend punkt 7 wstajemy :D
OdpowiedzUsuńU nas od 2 tygodni nastąpiło odwrócenie tej tendencji. W niedzielę spaliśmy do 8:40 = WIELKIE WOW! Ale ciii, nie zapeszam ;)
UsuńU nas sąsiadki jakiś czas temu zorganizowały "baby szafing"- pomysł genialny, ale kurczę coś nie wypaliło. Sprzedających może 6-7, a kupujących poza mną zbyt wielu nie widziałam. Kilka karteluszek, wym jedna rozdarta na płocie placu zabaw to za mało żeby rozreklamować takie fajne przedsięwzięcie.
OdpowiedzUsuńU nas też zazwyczaj na tygodniu rutyna, a w weekendy wolna amerykanka;) Luz blues;)
OdpowiedzUsuńPomysł wyprzedaży podoba mi się bardzo, ale raczej nie do zrealizowania na naszym osiedlu. Dziewczyny organizowały kiedyś coś takiego w kawiarni, miało to zasięg ogólnomiejski, połączony ze sprzedażą własnych wyrobów, ale już od jakiegoś czasu nie słyszałam nic na ten temat.