Strona główna

20 stycznia 2014

Znowu poniedziałek... ;)

Chcąc opisać miniony weekend Matka nie bardzo wie od czego zacząć. Był mocno towarzyski  i mocno rodzinny, wesoły, aktywny i zdecydowanie za krótki! Będzie to więc post nieco-fotorelacja ;)

W piątek popołudniu pojechaliśmy do naszych przyjaciół i chrześniaka mojego P.  Mieszkają w cudownym domu na wsi, w urokliwym, spokojnym i cichym miejscu. Niezmiennie namawiają nas do kupna działki obok, i choć każdorazowo jesteśmy zachwyceni pobytem tam, to jednak nie umielibyśmy wyprowadzić się z miasta... Nie w obecnej sytuacji, kiedy to P. wyjeżdża często (dziś np na 5 dni), a ja zostaję sama z 2 dzieci... Lubię wtedy mieć poczucie, że niemal za ścianą mam kilka osób, które w razie czego są mi w stanie szybko udzielić pomocy... Dom to nasze marzenie, ale odsunięte w bliżej nieokreśloną przestrzeń... Na razie skupimy się na kombinacji jak kupić większe mieszkanie ;)
Choć nie ukrywam, uwielbiam tą wielką przestrzeń domu naszych przyjaciół, uwielbiam patrzeć jak Zośka wspaniale się tam czuje i bryka z Ignasiem na jeździkach, rowerkach, hulajnogach, skaczących krówkach itd. A my zawsze jesteśmy tam przyjmowani po królewsku :) Nawet Staś wczuł się w sielankowy nastrój tego domu i był po prostu anielsko grzeczny :)





Tym razem spędziliśmy tam cudowny towarzysko wieczór, spokojną noc (jaka tam ciiiisza!), leniwy poranek i błogie popołudnie :)

Pod wieczór trzeba było wracać do Krakowa, bo Matka miała umówione spotkanie z ludźmi z pracy. Nie zamierzam ukrywać, że jestem bibliotekarą i było to spotkanie personelu naszej biblioteki, zorganizowane przez panią Dyrektor. Tak tak, znajomi pytali mnie, czy my tam książki będziemy czytać i tylko o nich gadać, ale zdziwili by się, jak wiele było tematów ;) Strasznie sympatyczny wieczór, i muszę powiedzieć, że bardzo mi miło, że choć nie ma mnie w pracy od 2 lat (urlop macierzyński, wychowawczy, L4 w zagrożonej drugiej ciąży i znowu macierzyński...), to zostałam zaproszona i traktowana jak normalny pracownik :) Fajnie było spotkać się z dziewczynami, pogadać o pierdołach, o dzieciach, o pracy i wszystkim innym. I zjeść fantastyczne precle, wypiekane na miejscu w knajpie, w której było spotkanie.



Niedziela to rodzinne lenistwo, wspólne zakupy i wyjściowy obiadek, malowanie farbami i po prostu miło spędzony czas. Aż żal, że tak szybko musiał zacząć się kolejny tydzień ;)



Na zakupach Zosia koniecznie musiała tak jak tata poprzymierzać kamizelki i marynarki ;)


A dziś? Dziś deszczowo, melancholijnie... P. pojechał, dzieci marudzą, czas zmierzyć się z cotygodniową rzeczywistością ;) Jedyne co mi pozostaje, to odliczać dni do kolejnego weekendu, który też zapowiada się ciekawie! Tak, dla takich rodzinnych weekendów warto jest żyć...

Wiecie co? Bo ja uwielbiam być Matką i Żoną :)



20 komentarzy:

  1. tak, czasem fajnie jest tak oderwać się od rzeczywistości i wyjechać, wyciszyć :-)
    bo na stałe też bym nie mogła mieszkać gdzieś w domu, w głuszy....tylko w centrum :D
    powodzenia z codziennością i dzieciakami ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim weekendwie na pewno trudno szybko wrócić do rzeczywistości.
    Cieszę się, że się dobrze bawiliście i życzę, żeby weekend następny szybko nadszedł.
    Wiesz, że też chciałam być bibliotekarką? Nie wyszło, ale zawsze lubię odwiedzać biblioteki, bo tam jest taki specyficzny zapach, zapach książek i cisza, ta fantastyczna cisza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta cisza mnie czasem dobijała ;) Mnie wyszło, i chodź zarzekałam się że nie będę pracowała w zawodzie, to tak życie się potoczyło ;)

      Usuń
    2. Myślę, że jeśli wrócisz do pracy po macierzyńskim, to na pewno docenisz tą ciszę ;)

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie, do porodu coraz bliżej! Strach coraz większy ... Sprawdź sama! http://stormofhormones.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę takiego weekendu :D na wyjazdy muszę sobie poczekać do maja :(

    OdpowiedzUsuń
  5. warto oj warto dla takich chwil żyć

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany! Koniec świata! W Krakowie jedzą precle zamiast obwarzanków! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obwarzanki zawsze będą jedli :) Ale to był prawdziwy, pleciony precel, a nie okrągły obwarzanek :)

      Usuń
    2. A wiesz że tu w Warszawie są takie podróby obwarzanków w Złotych Tarasach? Napisane jest, że niby krakowskie.
      Najśmieszniejsze że kiedyś (a może nawet ciągle) nazywają to "precle krakowskie".
      Chociaż co się czepiam, może to był jasny sygnał, że podróba :-)

      Usuń
    3. Całkiem możliwe :)
      Dla mnie zawsze to co okrągłe zostanie obwarzankiem, a to co plecione - preclem :) Choć pamiętam scenę z pierwszych miesięcy w Krakowie, kiedy przyjechałam tu na studia. "Poproszę precla" mówię. A pan obwarzankowy na to "Pani, ja tylko obwarzanki sprzedaję" :)

      Usuń
  7. Pracy Ci zazdroszczę :) Świetna!!! A sprzedawczynie w sklepie nie dostały palpitacji na widok Zosi w kamizelce?! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiechy były :D
      A praca ok, tylko żeby jeszcze lepiej płatna... ;)

      Usuń
  8. A ja bym mogła mieszkać w domu :) zobaczymy gdzie wylądujemy na stałe - bo czasem mam dość tej gonitwy w Krakowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w domu też bym mogła mieszkać, ale w sercu Krakowa, a na to funduszy nigdy raczej nie zdobędę ;)

      Usuń
  9. Mi się marzy dom za miastem. Nawet mamy działkę, ale ma dwa minusy. Jest koło teściów i jest strasznie wąska;) Jesteśmy w trakcie negocjacji z sąsiadem czy nie sprzedałby nam jeszcze kawałka;)
    Ale dom swój a odwiedziny u kogoś to zupełnie co innego;)

    OdpowiedzUsuń
  10. u Ciebie zawsze jest tak wesoło, tyle radości co płynie z postów to nigdzie nie czytam :)
    Podziwiam i trochę zazdroszczę tego optymizmu ;)

    a na wieś się przeniosłam i to nie była dobra decyzja, nie mogę się doczekać powrotu do miasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, bardzo mnie cieszą Twoje miłe słowa :) A propos optymizmu tworzy się kolejny post :)
      A co do przenosin na wieś ja jestem 100% pewna, że bym się tam nie odnalazła, dlatego przez najbliższych kilka lat nie rozważam takiej opcji...

      Usuń

Dziękuję że zechciałaś/eś się wypowiedzieć :)