Strona główna

07 marca 2014

Zaraza, bunt i mały jubileusz

W tym tygodniu nasza rodzinka została opanowana przez zarazę...
Dzieciaki zakatarzone, pokasłujące, P. schorowany we wtorek w trybie pilnym wrócił z zawodowych  wojaży i jest na L4... Matkę też dopadło - gardło, zatoki itd. Nawet nasza niania chora! Od kilku dni nasze 45m2 udaje szpital ;) Ale mężuś w domu w środku tygodnia to fantastyczna odmiana, ba, zarówno wczoraj jak i dziś mam wrażenie, że jest niedziela :D
Odmiana, tyle że na gorsze nastąpiła także w Zosi... Zosia wkroczyła w kolejny etap buntu dwulatka i stała się kompletnie nieznośna. Śmiem nawet powiedzieć z moją dziecięcą szczerością, że choć kocham ją nad życie, to jej ostatnio nie lubię... Okrutne, wiem, ale ręcę mi opadają nad jej zachowaniem i brakuje mi sił i koncepcji jak ją ujarzmić. O wszystko się kłuci, płacze, wymusza... Okropieństwo! Najchętniej przez cały dzień oglądałaby bajki i bawiła sie naszymi telefonami - NO WAY!
Przez choróbsko siedzimy w domu i dni dłużą się niesamowicie... Dodatkowo ku mojej rozpaczy Zośkowe drzemki w ciągu dnia zniknęły bezpowrotnie. Szczerze mówiąc, jestem zmęczona organizowaniem jej czasu przez cały dzień... Ta jej drzemka to był taki wyczekiwany od rana czas na odpoczynek, wyciszenie się, zajęcie się Stasiem, blogowanie... To dlatego nieco zmniejszyła się ostatnio moja blogowa aktywność... No i był to czas, aby zatęsknić za Zosią, aby pomyśleć "mogłaby już wstać"... Mam chwilową niechęć do wymyślania kreatywnych zabaw, bo Zosia ostatnio szybko się wszystkim nudzi, niecierpliwi i zamiast mile spędzonego czasu jest kolejna awantura. Króluje wiec ciastolina, bo to jedyna zabawka, którą Zosia realnie chce się ostatnio bawić.
Niech już przyjdzie prawdziwa wiosna, a z nią spędzanie większości dnia na dworze :) Czas będzie inaczej mijał, Zosia bardziej się wyżyje, a w mojej głowie i sercu znowu pojawi się słoneczko...

Żeby nie było, że post tylko o Zosi - dziś nasz Mały Książe kończy 5 miesięcy!
Nie mam pojęcia kiedy to zleciało. Taki był niedawni maluśki, a teraz proszę - nosi ciuchy, które Zosia nosiła jako 10 miesięczna pannica ;)
Dźwiga się do siadania, nawet lubi leżenie na brzuszku, uwielbia swoją siostrę i na jej widok potrafi odkręcić głowę pod jakimś szalonym wręcz kątem ;)  Jest totalnie pozytywnym i wyluzowanym dzieckiem :) Ciągle się śmieje, sam potrafi się bawić nawet i 1,5h w kołysce. I dużo, dużo gada po swojemu, wręcz piszczy :) I uwielbia łapać mnie za twarz, za moje wydatne policzki i zostawiać na nich ślady swoich pazurków.
Jestem w moim synu totalnie zakochana :)







A oto 10 miesięczna Zosia i 5 miesięczny Staś w tej samej koszulce ;) Co chłop to chłop ;)



9 komentarzy:

  1. Pocieszyć Cię? będzie tylko gorzej. Z buntu dwulatka płynnie przejdziecie do złych nawyków przyniesionych z przedszkola a później do pyskówek zasłyszanych od kolegów... a miłość rodzeństwa potrwa do momentu aż Staś nie zacznie porządnie raczkować i nie zacznie "ruszać" jej zabawek ;D na ok 7-8 miesięcy zniknie ale wróci ;D To mówię ja matka dwóch rogatych córek :D a bunt dwulatka jedną noga już u nas też ;D Siły i Wam i nam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To żeś mnie pocieszyła... Oj tak, siły Wam i nam :P

      Usuń
  2. Miej siły! Przez to co piszesz mam co raz większe obawy co do posiadania 2 dzieci- chyba bym nie ogarnęła.
    Stosiowa czupryna jest nieziemska! Do pozazdroszczenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarnęłabyś, jak trzeba to się da :D Fajnie jest, weselej, ju się sobą potrafią zająć ;)

      Usuń
  3. Cierpliwości. Na dwulatka nic innego nie działa. Albo on albo wy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam z synem delikatnie mówiąc małe kłopoty wychowawcze... zaczynają się już delikatne bójki o zabawki pomiędzy nim a siostrą, która początkowa była grzeczniutka, ale im starsza tym mocniej bierze przykład z brata. A braku drzemki - współczuję - to czas, który pozwala zachować zdrowie psychiczne, może udałoby się jeszcze na trochę przywrócić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie ma szans - Zosia nie daje się położyć, potrafi siedzieć 1,5h w łóżeczku i gadać i NIC... :(

      Usuń
  5. Cierpliwości. Wszystko kiedyś przemija, a złe dni z pewnością;)
    U nas też ostatnio jakiś skok rozwojowy albo inna pełnia;) A do tego mąż domaga się kolejnego potomka;) A ja Was czytam, mamusie dwójki, i zaczynam się bać;) Żartowałam, i tak Ci zazdroszczę;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję że zechciałaś/eś się wypowiedzieć :)